Paraliż, jaki powstał w wyniku epidemii koronawirusa jeszcze przez długie miesiące (o ile nie lata) będzie miał wpływ na ceny elektroniki. Ci z was, którzy kupowali lub planowali kupić w najbliższym czasie nowy komputer, lub telefon, byli zmuszeni albo dołożyć kilkaset złotych do wymarzonego zestawu, albo zdecydować się na coś tańszego. Wielu kupujących postanowiło wstrzymać się z zakupami do czasu, aż ceny powrócą do normy. Kiedy tak się stanie, nie wiem, ale podejrzewam, że przynajmniej do końca roku niewiele się w tej sytuacji poprawi. Ostatnio przysiadłem trochę do wykresów i statystyk i wyciągnąłem smutne, z poziomu konsumenta, wnioski. Dlaczego elektronika drożeje? Jak długo potrwa kryzys gospodarczy? Czy sytuacja z ceną elektroniki będzie jeszcze gorsza? Wróżbitą nie jestem, więc nie będę ściemniał, jak to będzie pod koniec roku. Mam jednak wgląd w dane, które pozwolą ocenić całą sytuację i odpowiedzieć na część pytań.
Historia źródłem wiedzy
Zacznijmy od tego, że dane, na których się opieram, to nie są tajne zapiski wielkich korporacji, które skrywają sekrety godne Illuminati. Moje przemyślenia bazują na danych, do których każdy ma dostęp. Aby je interpretować nie potrzeba magistra z ekonomii. Wystarczy opierać się na wydarzeniach z przeszłości, sprawdzać wykresy i oceniać rynki finansowe a wszystko ułoży się w logiczną całość. W przypadku informacji związanych z ceną danego produktu niezwykle przydatna okazała się funkcja wykresu dostępna w porównywarce Ceneo.pl.
Koronawirus – jak epidemia niszczy gospodarkę
Koronawirus jest punktem zapalnym, od którego wszystko się zaczęło. Pierwsze przypadki chorych na COVID-19 odnotowano na początku, grudnia 2019. Co prawda pojawiają się głosy, że do zachorowań dochodziło już wcześniej, jednak dane dostarczane przez rząd Chin są niemiarodajne i najprawdopodobniej fałszowane. Nie wchodźmy jednak w politykę, a zajmijmy się gospodarką i elektroniką. Jak zapewne wszyscy wiemy, większość światowej produkcji wszelkiej maści elektroniki znajduje się na terenie Azji. Z tego też powodu, wszelkie utrudnienia w produkcji szybko wpływają na ceny sprzętu na całym świecie.

Chiny powoli wracają na dawne tory, a fabryki znów pracują. Nie oznacza to jednak, że za chwilę wszystko wróci do normy. Miesiące przerwy w produkcji wyrywają ogromną dziurę w całym elektronicznym świecie. Odbudowa całego łańcucha produkcyjnego, zgranie wszystkich surowców i dostaw potrwa. Zanim fabryki wejdą na właściwe obroty minie jeszcze sporo czasu. Brak dostępności towarów sprawia, że można walczyć ceną. Cierpią zarówno producenci smartfonów, laptopów, jak i handlarze „drobnicą”, choć ostatecznie to kupujący będzie musiał wyłożyć więcej na zakup nowego smartfona.
Nie jest to pierwszy raz, kiedy się tak dzieje. Wystarczy przypomnieć sobie zawirowania na rynku pamięci RAM/NAND na przestrzeni ostatnich kilku lat. Ilekroć przytrafia się jakaś większa awaria, powódź czy pożar cena pamięci wzrasta, co jest związane z dużym popytem i niską dostępnością towaru.
Koronawirus a państwa zachodu
Wirus w Europie i Stanach Zjednoczonych rozszalał się później, bo dopiero wiosną. Doskonale widać to na przykładzie wykresu giełdowego NASDAQ (Amerykańska giełda papierów wartościowych), którego zamieszczam poniżej.

Bliźniaczo wyglądają wykresy w Polsce. Kurs ceny dolar/złotówka czy kurs akcji CD Projekt SA są niemal identyczne. Na wszystkich widać, że w okolicach 12 marca doszło do tąpnięcia na rynku i choć niektóre sektory wracają do normy, tak wiele z nich nadal traci.

Czepialscy powiedzą, że koronawirus był tylko wstępem do kryzysu, a bezpośrednią przyczyną była panika i obostrzenia, jakie wprowadzono, by minimalizować zagrożenie. Skoro ludzie nie mogli chodzić do pracy, to gospodarka się zatrzymuje, co powoduje straty. Nikt nie lubi strat.
Wpływ koronawirusa na cenę elektroniki – Wielcy wygrani
Całe szczęście po tąpnięciu większość indeksów powoli wraca do normy. Są też takie, którym kryzys pomógł. Dla przykładu korporacje technologiczne zajmujące się rozwojem programów do zarządzania pracą takie jak Microsoft (Teams) czy Atlassian (Slack) szybko odrobiły straty, nierzadko windując indeksy powyżej poziomu z początku marca. Branża programistyczna nie jest jedyną, gdzie notuje się wzrosty. W zasadzie każda dziedzina, która wystarczająco szybko zaadoptowała się do nowych warunków, może liczyć na zarobki i rozwój.


Podobny los spotkał niektóre surowce np. złoto czy platynę. Złoto to uniwersalna waluta na całym świecie i idealna lokata pieniędzy na ciężkie czasu. Jak pokazuje historia zawsze, gdy dochodzi do kryzysu, złoto drożeje. Tym razem nie jest inaczej, a żółty kruszec zbliża się do osiągnięcia najwyższej wartości w dziejach.
Ropa za grosze
Nie każdy surowiec radzi sobie tak dobrze, jak złoto. Ropa jest najtańsza od wielu lat. Cena za baryłkę zbliżyła się do wartości znanych ze złotych lat stanów zjednoczonych. U nas obniżki nie były aż tak duże, ale nie ukrywam, że 3.90 za litr benzyny boli znacznie mniej niż 5.15, jakie płaciłem w zeszłym roku. Sytuacja nie będzie jednak wieczna, jak tylko ludzie znów zaczną jeździć samochodami, tak ceny stopniowo wzrosną.

Kryzys ekonomiczny w Polsce
O tym, jak koronawirus wpłyną na gospodarkę naszego kraju, nie będę się rozpisywał, bo to temat rzeka, a długofalowe skutki nie są jeszcze znane. Skupmy się na dwóch istotnych rzeczach – Kurs Dolara oraz cena elektroniki.

Złotówka w cieniu dolara
Chcemy czy nie – wszystko sprowadza się do dolara, a w zasadzie kursu dolar/złotówka. Zacznijmy od tego, że wykres giełdowy dolar/złoty nie oznacza, że amerykańska gospodarka pieniężna mimo epidemii jest silna. Oznacza to, że to polska gospodarka jest w kryzysie, a złotówka jest najsłabsza od wielu lat. Nie licząc małego tąpnięcia w 2016 roku, złotówka nie była tak słaba od 20 lat… Od marca dolar nieustannie umacnia się względem złotówki, co niestety negatywnie wpływa na ceny sprzętu.

Podobnie sytuacja wygląda z kursem Euro. Euro ostatnio tak drogie było w 2009 roku. Złotówka jest obecnie jedną z najsłabszych walut rynków wschodzących i nic nie wskazuje na to, by sytuacja miała się poprawić. Ci, którzy zarabiają w Dolarach lub Euro mogą się cieszyć, wszak na ich kontach pojawi się więcej pieniędzy. Niestety dla kupujących oznacza to wzrost cen produktów pochodzenia zagranicznego.
Jak słaby złoty wpływa na ceny elektroniki
Z racji tego, że cenę praktycznie każdego produktu podaje się w dolarach, a dopiero później przelicza się na lokalną walutę, elektronika stała się u nas bardzo droga i wszystko wskazuje na to, że może być gorzej. Kiepska sytuacja na naszym rynku, kryzys gospodarczy i brak perspektyw na poprawę sytuacji sprawiają, iż złotówka nadal słabnie.
Chcąc kupić komputer, musimy zapłacić od 5 do 14% więcej za taki sam zestaw w porównaniu do cen z początku bieżącego roku. Jeśli cyferki nie robią na Tobie wrażenia, to może przekonają Cię kwoty. Zestaw komputerowy, z który w styczniu trzeba było zapłacić 4000 zł, dziś kosztuje prawie 4500 zł. Za 400 zł można by dokupić dodatkowe 16 GB RAM albo jakąś wypasioną klawiaturę mechaniczną. Rynek smartfonów wygląda podobnie. Wszystkie stare smartfony albo delikatnie podrożały, albo nadal mimo długiego stażu na rynku trzymają cenę. Nowe telefony na start kosztują zdecydowanie więcej niż poprzednicy. Wystarczy spojrzeć na cenę Xiaomi Mi 10 względem Mi 9T Pro albo prognozowane ceny Samsunga Galaxy Note 20. Moi drodzy, tanio to już było.
Historia lubi się powtarzać
Na tak wysokie ceny wpływ mają zarówno kiepska kondycja złotówki, jak i problemy z dostępnością urządzeń. Wysoki popyt negatywnie wpływa na cenę. Przykład? Proszę bardzo.
Pamiętacie kartę graficzną AMD Radeon Vega 64? AMD, w wariancie podstawowym wyceniło ją na 499 dolarów. Doliczając do tego podatki i inne opłaty cena w Polsce powinna wynieść ok. 2300/2500 zł. Ze względu na „boom kryptowalutowy” i bardzo niską dostępność kart, Vega 64 kosztowała grubo ponad 3000 zł. Tym samym karta stała się całkowicie nieopłacalna.
Poniżej przedstawiam przykładowe zrzuty z ekranu z cenami wybranych produktów na przestrzeni ostatnich 6 miesięcy. Wszystkie produkty wybrałem przypadkowo, na podstawie tego, co mi akurat przyszło do głowy.




Zanim ktoś napisze, że cena nowych smartfonów np. Samsunga Galaxy S20 spadła, zamiast wzrosnąć, to chciałbym zaznaczyć, że celowo nie podawałem wykresów nowych urządzeń. Urządzenia, które miały premierę wiosną tego roku startowały z wyższą kwotą bazową, adekwatną do sytuacji na rynku, dlatego mogą tanieć i nie są tak podatne na zmiany kursów walut.
Aby nie być gołosłownym, chciałbym zwrócić uwagę na cenę Xiaomi Mi 10. Gołym okiem widać, że telefon jest dużo droższy od swojego poprzednika. Cena została dobra adekwatnie do możliwości urządzenia, ale i sytuacji gospodarczej. Ponadto, przecieki sugerują, że cena nowego Galaxy Note 20 ma osiągnąć zawrotną kwotę 1500 dolarów. Dla porównania Galaxy Note 10 startował z poziomu 1000 dolarów. To mówi samo za siebie.
Czy warto czekać na poprawę sytuacji?
Odpowiedź na to pytanie jest niezwykle trudna. Chciałbym powiedzieć TAK, ale niestety nie mogę. Jeśli możesz poczekać z zakupem sprzętu kilka miesięcy – do zimy lub nowego roku to myślę, że warto wstrzymać się z zakupem. Jeśli sprzęt jest Ci potrzebny na teraz, to wstrzymywanie się z tydzień czy dwa nic nie zmieni.
Ciężko przewidzieć, jak długo potrwa i jak bardzo dotkliwy będzie kryzys ekonomiczny w naszym kraju. Jak na razie jest kiepsko, a nasze władze nie wiele robią, by coś się zmieniło. Chciałbym, by sytuacja szybko wróciła do normy, ale to niemożliwe. Rozpędzenie na nowo machiny, jaką jest gospodarka państwa to proces bardzo złożony i czasochłonny. Prawdziwe skutki i wpływ koronawirusa na cenę elektroniki poznamy dopiero na kilka jeśli nie kilkanaście miesięcy. Mam przeczucie, że dopiero do nowego roku będzie można mówić o poprawie sytuacji i to pod warunkiem, że zimną nie będzie gwałtownego nawrotu epidemii koronawirusa, która znów wymusi wprowadzanie ograniczeń. Czy tak będzie? Czas pokaże.
A Wy co sądzicie o obecnej sytuacji na rynku elektroniki? Będziecie kupować teraz elektronikę czy ze względu na wzrost cen musieliście się wstrzymać? Dajcie znać w komentarzach!